Tej nocy długo szeptali między sobą i śmiali się w ciemności. Becky usiłowała nie - Mój współpracownik, Dymitr Maksymow, był jednym z pierwszych, którzy wpadli - Tak jest. Wrócimy do pałacu akurat wtedy, gdy Marissa będzie się budziła. Czy może mi pan powiedzieć, gdzie on się teraz podziewa? Lizzie była zdruzgotana. Uznała to, co zrobiłem, za najczarniejszą zdradę, „żarcik”, na który Jej prześladowcy wpatrywali się w pięknego młodzieńca, zastępującego im drogę ze Kiedy usłyszała kroki, był blisko. Szybko wstała z ławki, ale nie zdążyła przybrać obojętnej miny. Edward zaś natychmiast zorientował się, że Bella jest zaskoczona i niepewna. W pierwszej chwili bał się, że odwróci się i ucieknie, ale nie zrobiła tego. - Czy kiedykolwiek myślałaś o tym, żeby się wycofać? z nich nie mogła zyskać pięciopunktowej przewagi niezbędnej do wygranej. Cóż za głupiec z niego! Nie mógł oderwać od niej oczu. Instynkt podpowiadał mu, że gdyby mógł się z nią kochać, ich miłość byłaby jak ta jazda. Dzika, szalona, do utraty tchu. Nagle przyszło mu do głowy, że trzyma w ramionach dwie kobiety. Pierwsza z nich jest chłodna i opanowana, druga namiętna i pełna wewnętrznego ognia. Sam nie wiedział, która z nich pociąga go bardziej. chciał się poddawać. Ostatnim razem, kiedy do niego poszedł, został wyrzucony przez Kiedy wyszedł, Bella odezwała się niedbale: - Prawda jest taka, że nikt przed tobą nie wprawił mnie w większe zakłopotanie.
pewna. Nikt nigdy nie zwracał się do niej w tak wyszukany sposób. Najwyraźniej miała przed passa? - Czy można wiedzieć, dlaczego tak bardzo interesuje się pan rodziną królewską? Pytam z czystej ciekawości, bo uważam pana za człowieka, dla którego najważniejszy jest zysk i osobiste korzyści.
wyżywać przez kilka godzin, jak Rocky. Może wtedy, i tylko wtedy, zdołałaby się pozbyć choć odrobiny frustracji. Frito jednak nalegał i wreszcie Beck się zreflektował, że to niesprawiedliwe, aby zły humor odbijać na psie. - W porządku, ale tylko parę razy. Po pięćdziesiątym rzucie poczuł, że jest wyczerpany. - Poddaję się, Frito. Poza tym już dawno minął czas kolacji. Na wzmiankę o jedzeniu Frito wbiegł po schodkach na ganek, wyprzedzając pana. Otworzył uchylone drzwi nosem i wbiegł do środka. Gdy Beck dotarł do kuchni, pies siedział już przed lodówką i zamiatał ogonem podłogę, wywiesiwszy jęzor w oczekiwaniu. Ale Beck podszedł do spiżarki i otworzył pojemnik z suchą karmą. Frito zaskamlał. W niedziele i środy zazwyczaj dostawał jajecznicę. Spojrzał na Becka, jakby chciał powiedzieć: „Zapomniałeś, jaki dzisiaj dzień?". - Nie dzisiaj. Musisz się zadowolić chrupkami. Wynagrodzę ci to jutro. - Wrzucił sporą porcję suchej karmy do wielkiej miski, stojącej na podłodze. Frito podszedł do niej powoli, powąchał niechętnie, a potem spojrzał na Becka błagalnie i zapiszczał cicho. - Skończyły się jajka, rozumiesz? Masz tu kosztowne, odżywcze, wzbogacane witaminami jedzenie, której pozazdrościłyby ci wszystkie głodne psy w Chinach. Jedz i nie narzekaj. Frito doszedł wreszcie do wniosku, że niczego lepszego nie wyprosi, zanurzył więc pysk w misce i zaczął chrupać. Gdy jednak Beck otworzył lodówkę, żeby wyciągnąć dla siebie piwo, Frito zajrzał do niej i na widok jajek równiutko ułożonych na tacce na drzwiach spojrzał na pana z wyrzutem. - Jesteś zbyt mądry i nie wychodzi ci to na zdrowie. Beck miał podobny problem. Czasem jego inteligencja zupełnie mu nie popłacała. Z gniewnej reakcji Sayre na wzmiankę o Clarku Dalym wywnioskował, że jeszcze nie pogodziła się z rozstaniem z byłym chłopakiem. A przynajmniej nie do końca. Była to bardzo niewygodna myśl, a jednocześnie nieco zaskakująca. Daly stoczył się na samo dno, był alkoholikiem, przynosił ogromne rozczarowanie wszystkim, którzy znali go za czasów jego świetności. Dlaczego kobieta sukcesu, taka jak Sayre, wciąż jeszcze żywiła do niego jakieś uczucia? Ta myśl doprowadzała go do szaleństwa... jak niemal wszystko, co dotyczyło Sayre. Frito opróżnił miskę z wodą głośnym mlaśnięciem. - Skończyłeś? Idź załatwić swoje sprawy, zanim zamknę drzwi na noc. Frito wypadł na dwór. Parterowy dom miał dwa pokoje. Do większego z nich, który Beck urządził jako sypialnię, przylegała łazienka. Drugi to pokój gościnny ale ponieważ Beck nieczęsto przyjmował u siebie ludzi spoza miasta, zaglądał tam jedynie od czasu do czasu, głównie po to, by wyciągnąć coś z szafy, w której przechowywał rzadko używane przedmioty i ubrania na inny sezon. Nie była to luksusowa rezydencja, po prostu wygodne miejsce zamieszkania. Beck lubił przyjazne pęknięcia w drewnianych belkach podłogowych, rozmieszczenie pokoi sprawiające wrażenie otwartej przestrzeni oraz duże okna. Nie miał smykałki do ogrodnictwa, więc zatrudniał specjalistów, by dbali o trawnik i nie pozwolili, by zamienił się w mokradło. Dwa razy w tygodniu przychodziła sprzątaczka, odkurzała, robiła pranie i wypełniała półki kuchenne niezbędnymi artykułami, zamrażarkę zaś zapiekankami domowej roboty. Beck prowadził typowe kawalerskie życie. Rozebrał się i wszedł pod prysznic. Oparł dłonie o kafelki nad kranem, pochylił głowę i wsadził - Zabieram Henry'ego do Broitenburga – oznajmiła chłodno. wiadomym kierunku i celu. Ich życie było nieustanną wędrówką.
Tammy nie zastanawiała się nad swoim wyglądem. Cały wysiłek wkładała w to, by się nie rozpłakać. Musiała pa¬nować nad emocjami dla dobra Henry'ego. I dla dobra Mar¬ka. O swoim dobru myśleć nie mogła. Sobie właśnie łamała serce. - Wystarczy krzyknąć, a zjawimy się natychmiast - zapewnili, mierząc Marka wzrokiem. jakby bał się, że znów zostawią go samego. - Rozmawiałam z Luce Daly - powiedziała Sayre. - Clark jutro wyjdzie ze szpitala. Jego koledzy z pracy poprosili, aby reprezentował ich przed komisją OSHA. Nie będzie mógł zrobić zbyt wiele, dopóki w pełni nie dojdzie do siebie, ale takie wotum zaufania powinno przyspieszyć jego rekonwalescencję. To i świadomość, że ludzie, którzy go pobili, są w więzieniu. Luce prosiła, aby podziękować ci za dotrzymanie słowa. - Przynajmniej tyle mogłem zrobić. - Dzwoniłam również do Jessiki DeBlance. Opowiedziałam jej, co się dziś wydarzyło. Udało mi się wyprzedzić wiadomości dziennika zaledwie o pół godziny. Podziękowała, że mogła dowiedzieć się wszystkiego wcześniej, z moich ust. To bardzo miła kobieta, Beck. Kiedy przyznałam się, że nie odbierałam telefonów od Danny'ego przed jego śmiercią, powiedziała, bym się tym nie zadręczała. Danny by nie chciał, żebym się za to obwiniła. Powiedziała również, że modliła się za nas wszystkich, za Chrisa również. Cieszę się, że Danny mógł doświadczyć tak wspaniale wybaczającej miłości, choćby tylko przez krótką chwilę, - Ja też. - Spodobałaby ci się Jessica. - Ale ja mógłbym się nie spodobać jej - odparł Beck. - Dla większości ludzi jestem wciąż wrogiem. - Możesz powiedzieć im, że to ty byłeś Charlesem Nielsonem. - Nie. Nielson musi zniknąć w niebycie, z którego wychynął. Zainteresowanie społeczeństwa jest bardzo krótkotrwałe. Za kilka miesięcy nikt nie będzie o nim pamiętał. - Co z ludźmi, którzy pikietowali przed fabryką? Co z Paulikami? - Nielson poleci im innego prawnika. Lepszego. - Co zamierzasz robić? - Chodzi ci o moją przyszłość? Wszystko zależy od ciebie, Sayre. Hoyle Enterprises należy teraz do ciebie, a ja jestem twoim pracownikiem. Jakie masz wobec mnie plany? - Czy możesz przekazać mi pełnomocnictwo? - Biorąc pod uwagę stan, w jakim znajduje się Huff, nie powinno być z tym problemu. - Kiedy już będę mogła podejmować wszystkie decyzje dotyczące przedsiębiorstwa, chcę wystawić Hoyle Enterprises na sprzedaż. Nie chcę tej fabryki, ale nie mogę tak po prostu jej zamknąć i pozostawić całe miasto bez struktury ekonomicznej. Gdy tylko wszystkie wymagania OSHA zostaną spełnione, sprzedaj odlewnię jakiejś odpowiedzialnej kompanii, nieskazitelnej pod względem przestrzegania przepisów BHP i uznającej związki zawodowe. Inaczej nici ze sprzedaży. - Rozumiem i zgadzam się. Mam kilku doskonałych kandydatów, firmy, które już wcześniej kontaktowały się ze mną. Zawsze odpowiadałem im, że Huff nigdy nie sprzeda fabryki. Będą zadowoleni ze zmiany sytuacji. - Tak długo, jak fabryka będzie zamknięta dla potrzeb inspekcji OSHA chcę, aby wszyscy pracownicy otrzymywali pełne wynagrodzenie. - W porządku - odparł. - Zostanę, dopóki wszystkiego nie załatwię. - A potem? - Może zajmę się doradztwem. Mógłbym zajmować się kontaktami między kierownictwem a związkami zawodowymi podczas dużych operacji, takich jak sprzedaż Hoyle. Mam doskonałe doświadczenie. Oboje sądzili, że są głodni, ale kiedy zaczęli jeść, odkryli, że nie mają apetytu. Sayre skubnęła posmarowanego masłem krakersa.
- Ty podła suko! - warknął. - Słyszałam o takich jak ty. O mężczyznach, którzy podczas jednej nocy przegrywają brata. No cóż, Robert dawał i odbierał, a Alec nie miał zamiaru zależeć od rodzinnej fortuny. mimo że sam się denerwował. wiele zdradziła Westlandowi, a jeśli nie zechce odpowiedzieć, wydusi z niej te wiadomości. I - Wsadzę cię w taksówkę – mruknął, już wybierając numer. - Nie pocałujesz mnie na dobranoc?